Dobry raban w Adamówce.
Pobudka świtem, bo przed nami daleka droga. Pada deszcz, ale ptaki pięknie śpiewają. Pędzimy auto, bo dzieci czekają na rekolekcje, i ks. Proboszcz Stefan Nogaj i ksiądz wikary też. Jest nas trzy: s.Bożena, s.Priscylla i s.Monika. Ojej! Zapomniałam. Jest też Radek! Wielki MIŚ z równie wielką, kolorową Biblią dla dzieci pod pachą! Po co nam miś? Ano zobaczycie. No i jesteśmy, chłopcy ze szkoły pomogli nam poprzypinać dekoracje, jest też ekran, mikrofon, dotarł również ojciec Tomasz, rekolekcjonista, no i oczekiwane dzieciaki się schodzą. A skoro zaczynamy rekolekcje to śpiewamy: Bo u nas trwają wielkopostne rekolekcje, więc nie zwlekaj bracie (siostro),ale spiesz się, jeśli chcesz dobrym być to na rekolekcje przyjdź! Wszystkie dzieciaki wiedzą, co to jest Wielki Post, po co nam rekolekcje. Właśnie, to czas, żeby się troszeczkę zatrzymać, przybliżyć do Pana Jezusa, coś Mu ofiarować? Nawet chwilkę ze swojego czasu na zabawę, żeby się pomodlić, albo iść na Drogę Krzyżową. Właśnie s. Bożena mówi o Krzyżu, ma ze sobą różne Krzyże: małe, większe, kolorowe, z koralików, a jeden taki wielki, czarny… to Pan Jezus w kształcie Krzyża, s. Monika go trzyma, ale wydaje się, jakby nie mogła go unieść. Chyba udaje… s. Bożena jednak potwierdza, że jest taki ciężki, bo to czarne drzewo to heban, takie czarne w środku, choć korę ma jasną, to najtwardsze drzewo… A skąd? Z Afryki! Naprawdę? Skąd te Siostry mają drzewo z Afryki? Ahaaaa… bo to są siostry Misjonarki! Misjonarki św. Piotra Klawera. S. Bożena była już w Afryce! I o. Tomasz też. I mówią, że i nas dzisiaj zabiorą w misyjną podróż. No to zapinamy pasy.
Z s. Priscyllą w podróż do Indii!
Priscylla mówi, że ma na imię Tedar (Te oznacza światło, a dar – pierwszą córkę) pochodzi z Indii, z Manipur w dalekiej Azji, tam się urodziła i wychowała, będąc już siostrą zakonną wyjechała do Europy a teraz jest w Polsce 2 lata i nam opowiada o swoim kraju o zwyczajach, o pięknych strojach, w które ubrała niektóre dzieci, a tym, co zechcieli zrobiła bindi – kropeczkę na czole. Główną potrawą w jej stronach jest ryż: również przywiozła ze sobą taki czarny i biały, również kokos prosto z Indii, jeszcze z mlekiem w środku. Ciekawe to wszystko. Ale opowiedziała nam również o dzieciach, które nie mogą się uczyć jak my, poznawać tylu pięknych rzeczy, bo żyją w ogromniej biedzie i często mieszkają na cmentarzu. Są wykluczeni, żyją poza systemem kastowym, który obowiązuje w jej kraju. Nie maja żadnych praw, żyją w wielkiej biedzie i ich zajęciem bardzo często jest grzebanie zmarłych. Są jednak ludzie, którzy im pomagają. Tutaj w Polsce można im pomóc ofiarując pieniążki, które siostry przeznaczą na ich edukację. Zapewnią godne życie. My też możemy im pomóc, przede wszystkim modlitwą i naszym wyrzeczeniem. Starsze dzieciaki mogły usłyszeć o wyjątkowej drodze powołania s. Priscylli. Pochodzi ona z rodziny protestanckiej. Mimo sprzeciwu ojca przyjęła chrzest i została katoliczką. Jednak to jej nie wystarczyło, bowiem Pan Jezus chciał ją mieć dla siebie, a ona odkryła tą wielką miłość w sercu i została siostrą zakonną, klawerianką. Nie było to takie proste, bo kochający rodzice nie chcieli, aby ich pierwsza córka opuściła rodzinny dom. Widząc jednak jej determinację i głębokie pragnienie pozwolili, by poszła drogą powołania. No i jeszcze ciekawostki. Językiem S.Priscylli jest manipuri, to pismo obrazkowe, pełne daszków i zawijasów. W starszej grupie dzieci mogły spróbować napisać słowa w j. manipuri: dziękuję (tagaczeri) i dzień dobry (afaba ajuk). Naprawdę byli dzielni… mogą jechać do Manipur
Misyjna wyprawa z ojcem Tomaszem do dalekiego Sudanu O. Tomasz, misjonarz, jezuita posługiwał w Sudanie w Afryce. Razem z nim wyruszyliśmy w podróż, w której dowiedzieliśmy się, że ludzie, wśród których pracował to plemię Dinka. Są oni wysokiego wzrostu, im wyżsi tym bardziej wartościowi. Na przykład, jeśli chłopak chce pojąć dziewczynę za żonę, to musi za nią zapłacić. A jeśli jest wysoka to nawet 400 krów. Jeśli mężczyzna ma dużo krów, to może mieć nawet kilka żon. Trudnią się głównie hodowlą bydła. Od małego pasą krowy. Małe dzieci pasą kozy. Mają dużo krów i one są bardzo ważne, nadają im imiona, a potem tymi imionami nazywają swoje dzieci. Rzadko chodzą do szkoły, bo od małego pomagają rodzicom. Małe dzieci chodzą po wodę albo zbierają chrust na ognisko, żeby mama mogła ugotować coś do jedzenia. Jedzą zazwyczaj raz dziennie, tam jest inna hierarchia: najpierw jedzą mężczyźni, potem kobiety, a na końcu z tego, co zostanie posilają się dzieci. Zupełnie inaczej niż u nas, prawda? Lubią się bawić i dokazywać, jak wszystkie dzieci, sami robią sobie zabawki. Wystarczy stara opona, żeby się dobrze bawić z rodzeństwem lub kolegami. Na koniec spotkania był konkurs z nagrodami, kto odpowiedział na pytanie, mógł sobie wylosować jakąś misyjną pamiątkę z tajemniczego worka s.Priscylli. Siostry rozdały Echo Dzieciom, misyjny miesięcznik do poczytania, by coś więcej w tym szczególnym czasie przygotowania do Wielkiej Nocy dowiedzieć się o misjach. No i… mogliśmy dotknąć, a nawet potrzymać czarnego Chrystusa z hebanu. To prawda, że jest bardzo ciężki. Ale wszyscy chcieli Go podnieść i dotknąć. A co się stało z RADKIEM? Otóż Misiu, który nam towarzyszył przez cały czas rekolekcji, i do którego nie jeden chętnie się przytulał miał na szyi tajemniczą torbę! A w tej torbie? Biblię! Na zakończenie spotkania z młodszymi dziećmi s. Bożena rzuciła piłką i złapała ją mała dziewczynka, która mogła zabrać Radka ze sobą do domu. Radość nie do opisania. Ale, ale… to nie koniec. W domu zadaniem rodziny, było wspólne czytanie fragmentu Pisma Świętego, co też uczyniła rodzinka szczęściary, która miała zaszczyt gościć Radka i przytulać się do niego, aż do niedzieli. Misiu Radziu wrócił do Kościoła na niedzielną Eucharystię, by po niej z o. Tomaszem wybrać się w drogę powrotną do Krakowa.
Dla Was napisała s. Monika